Obchodziliśmy dzisiaj spóźnione śniadanie wielkanocne. Trochę dla rodziny, trochę też i dla nas samych. Od kilku lat te święta nie wyglądają dla nas tak, jak przez całe życie. Pojawiły się nowe miejsca, nowe tradycje. Jedną z takich świeżynek jest sernik, który od kilku lat robię na każde święta. Skoro dzisiaj miało być tradycyjnie, to musiało być i nasze ciasto. Pojawiło się w nowej odsłonie, miało nowy smak, pozostał jedynie element tradycji i piękne wspomnienia...
Składniki:
Na spód:
- 2 szklanki pokruszonych ciastek kokosowych bezglutenowych,
- 1,5 szklanki płatków migdałów,
- 4 łyżki oleju kokosowego,
- szczypta soli.
Na masę serową:
- 250 sera koziego twarogowego*,
- 250 g sera ricotta,
- 400 ml mleka kokosowego bio, schłodzonego przez noc,
- 1 łyżka soku z cytryny,
- 3/4 - 1 szklanka ksylitolu,
- szczypta soli.
Na dekorację:
- 1/2 gruszki,
- kilka pistacji,
- świeże listki melisy,
- wiórki kokosowe.
Przygotowanie:
Przygotować okrągłą formę do tortów z odpinaną obręczą. Wysmarować ją cienko tłuszczem kokosowym, a spód wyłożyć papierem do pieczenia. Ciastka wkruszyć do kielicha blendera. Dodać płatki migdałów, szczyptę soli i tłuszczu kokosowy. Dokładnie zmielić. Masę rozprowadzić w tortownicy, wyrównać i dokładnie docisnąć we wszystkich miejscach. Na czas przygotowywania masy serowej odłożyć do lodówki.
Ser kozi i ricottę miksować na średnich obrotach miksera aż do dokładnego połączenia się obu serów. Dodać ksylitol, sól i sok z cytryny. Otworzyć mleko kokosowe, dodać tylko część stałą mleczka, a pozostałą, wodnistą część, odłożyć. Zmiksować na wysokich obrotach aż do uzyskania gładkiego kremu. Wyłożyć na spód i wygładzić. Schładzać w lodówce przez całą noc. Jeśli rano sernik dalej nie zastygnął można bez obaw włożyć go na kilka godzin do zamrażarki. Będzie miał wtedy lekką, nieco lodową konsystencję. Mi właśnie taki się podoba.
Przed podaniem wyjąć, udekorować pokrojoną gruszką, kokosem, pistacjami i melisą. Podawać od razu. Przechowywać do 2 dni w lodówce lub zamrażarce.
Muszę Was lojalnie ostrzec, że sernik wychodzi bardzo słodki. Jest to w prawdzie tylko moja opinia, ale polecam najpierw spróbować masy serowej przed dodaniem całej porcji ksylitolu. Uważać powinny także te osoby, które mają problem z przemianą materii. Ksylitol spożywany w większej ilości może mieć działanie przeczyszczające, a osoby, które nigdy go nie stosowały może przyprawić o niestrawność. Dobrze tolerowana górna dawka ksylitolu na dobę do około 15 g czyli bardzo malutki kawałek ciasta (!). Jeśli boicie się skutków ubocznych dosładzania cukrem brzozowym możecie bez problemu z niego zrezygnować i użyć jakiego innego zamiennika. Doskonale sprawdzi się cukier palmowy, który jest jednak nieco mniej słodki od tego tradycyjnego. Można spróbować także posłodzić sernik syropem klonowym lub ryżowym. Zdrowych lub mniej szkodliwych zamienników cukru jest cała masa, jest w czym wybierać.
Syrop z agawy i ksylitol. Zdrowe czy jedynie mniej złe?
Ostatnio pojawiło się bardzo wiele opinii podważających wspaniałe właściwości obu tych słodzików. Okazuje się, że sposoby ich produkcji pozostawiają wiele do życzenia i nie są one aż tak "naturalne", jak przekonują producenci i handlowcy. Ja mam do tych rewelacji nieco ambiwalentny stosunek. Z pewnością jest to lepsza opcja niż rafinowany, biały cukier, którego w mojej kuchni nie używam. Nic, zero. Gdybyśmy chcieli śledzić wszystkie najnowsze badania i odkrycia naukowców nie zostało by nam czasu na jedzenie wychwalanych i krytykowanych przez nich produktów. Już praktycznie każdy składnik naszej diety został poddany bacznej obserwacji. Ciężko rozeznać się w prawdziwości mniejszej lub większej badań i do wszystkich zastosowań, które dostajemy. Wtedy nie pozostałoby nam nic poza wodą. A nie, ta też pewnie szkodzi... Apeluję o odrobinę krytycyzmu. Nie wolno dogmatycznie wierzyć ani we wszystkie zalety, ani też wady produktów żywieniowych. Musicie sami znaleźć złoty środek, obserwować reakcje Waszego ciała. Ja używam zarówno ksylitolu, jak i syropu z agawy (bio). Nie są to jednak podstawowe źródła cukru w mojej kuchni, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi.
Jedno jest faktem - niezależnie od wybranego rodzaju cukru - sernik wychodzi bardzo smaczny. Jest lekki, delikatny i ma niezwykle wiosenny anturaż. Naturalnie, możecie przygotowywać go przez cały rok, dekorując go sezonowymi owocami i dowolnymi orzechami. Ja nie mogę się już doczekać sernika w odsłonie malinowo - poziomkowo - jagodowej! Och, to będzie dopiero rozpusta dla podniebienia. W jesiennej odsłonie możecie podawać go z borowikami lub kurkami, podsmażanymi na maśle (nie, to jednak żart).
Nawiązując jeszcze przez chwilę do naszego udawanego śniadania wielkanocnego, chciałabym Wam przybliżyć jedną z tradycyjnych potraw na naszym stole. Tuszonka aka duszonka lub po naszemu tuczonka to danie, które pojawia się u nas już od lat. Jest to duszona szynka i kiełbasa z dużą ilością świeżego chrzanu, podlewana rosołem. Poza naszym domem nigdy dotąd się z nią nie spotkałam. Przyznam szczerze, że w tym roku jej nie próbowałam, ale pachniała tak wspaniale, jak w każde święta. Spotkaliście się już wcześniej z tą potrawą? Podobno tuszonka przyszła do nas od babci, która zna ją ze swojego rodzinnego domu na kresach wschodnich. Niestety, poszukiwania w internecie nie przyniosły rezultatów i żadne ze znalezionych dań nie przypomina naszej swojskiej tuszonki, którą znamy wszyscy od dziecka.
Być może danie zostało tak daleko zmodyfikowane, że nie przypomina już potrawy, którą żywili się żołnierze Armii Czerwonej w trakcie II wojny światowej, jak podaje Wikipedia? Tak swoją drogą to widziałam kiedyś w muzeum na Półwyspie Helskim znalezioną zawekowaną niemiecką rację żywieniową, bodajże z roku '43. Słoik jest naturalnie przezroczysty, wszystko widać wyraźnie.
Na samo słowo sernik cieknie ślinka a co dopiero na taki cudowny, mniam:)
OdpowiedzUsuńAleż oryginalny serniczek, skusiłabym się na kawałeczek, musi być pyszny:)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie :D
OdpowiedzUsuńPrzepis brzmi znakomicie !
OdpowiedzUsuńPychotka ;)
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i jest...bosko!
OdpowiedzUsuńPięknie to wygląda! A czy próbowałaś kiedyś robić sernik vegański z tofu?
OdpowiedzUsuńNie robiłam, ale jadłam i bardzo mi smakował. Masz jakiś ciekawy przepis? :)
UsuńNigdy nie próbowałam sernika z serem kozim. Musi być pyszny. Pięknie się prezentuje
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie wygląda, aż szkoda jeść :)
OdpowiedzUsuńJest zabawa! Jak się doczepiłam do niego to chłopak musiał mnie odciągać po z 300 zdjęć narobiłam! Co do Twojej odpowiedzi do mojego komentarza to niestety jeszcze nie robiłam, ale będę robiła za 2 tygodnie jak wrócę do Polski bo tutaj w Anglii za bardzo nie mam czasu ;) Jeśli się uda i będzie pyszny taki jak w vege barach to podam Ci przepis ;)
OdpowiedzUsuńi bym zapomniała, ale właśnie opublikowałam nowego posta, więc jeśli chcesz zapraszam ;)
UsuńPyszny sernik! Bardzo lubię z koziego sera <3
OdpowiedzUsuńKto Ci pozwolił wstawiać takie pyszności? :) !
OdpowiedzUsuńOjoj przepadłam, takie pyszności wieczorem a ja właśnie wróciłam z biegania. Pysznie wygląda i z chęcią taki zrobię :-)
OdpowiedzUsuńOjoj przepadłam, takie pyszności wieczorem a ja właśnie wróciłam z biegania. Pysznie wygląda i z chęcią taki zrobię :-)
OdpowiedzUsuńJaka prosta a zarazem piękna dekoracja, sernik przepiękny.
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda ten sernik i dekoracja cudo! A co do tuszonki - to nigdy nie jadłam, ani nie słyszałam o niej ;-)
OdpowiedzUsuńOryginalne...nietuzinkowe....lekkie i...brak słów.
OdpowiedzUsuńJest czarujący!
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam koziego nabiału. Jestem ciekawa jak smakuje :)
OdpowiedzUsuńjeju a to cuda:D kozi twaróg mi nieznany:D
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda, jak z cukierni najlepszej ;)
OdpowiedzUsuńkusi wyglądem i smakiem :)
OdpowiedzUsuńZaskakujący ,bo z kozy ,he,he.
OdpowiedzUsuńostatnio przyszło mi do głowy żeby zrobić sernik kozi, ale jakoś tak się rozeszło po kościach..teraz już wiem, że zrobię na pewno- Twój! zauroczył mnie!
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda, kusząca propozycja :)
OdpowiedzUsuńWygląda rewelacyjnie :) Zawsze można dodać stevi :)
OdpowiedzUsuńPiękny serniczek, bardzo podoba mi się to połączenie smaków:)
OdpowiedzUsuńO tuszonce słyszę pierwszy raz;)
Przepięknie podany. *.*
OdpowiedzUsuńPrzepis rewelacja! Z koziego sera jeszcze sernika nie jadłam :) Ale mnie zaciekawiłaś i będę musiała taka przygotować! :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam okazji jeść właśnie tego sera: koziego! Ile razy jestem gdzieś, nawet nie pomyślę, aby go zakupić dopóki ktoś ponownie mi się nie przypomni o nim na blogu..
OdpowiedzUsuńahh.. chciałabym bardzo go spróbować! Ciasto/sernik wygląda obłędnie! Na prawdę: skradło moje oczy, a zapewne i żołądek.. :)
Mimo, że Święta nie wyglądają dla Was już tak tradycyjnie, to dobrze że o nich pamiętacie.. i nie ważne jak spędzone, ważne, że spędzone dobrze i tak aby można było je zapamiętać :)
O kurcze! Nigdy nie próbowałem robić sernika na kozim serze, a to musi być absolutnie znakomita opcja! Czuję się natchniony Twoim pomysłem :D
OdpowiedzUsuńCudny ten serniczek :)
OdpowiedzUsuńCo za pyszności ! Wygląda niesamowicie pysznie i kusząco :)
OdpowiedzUsuńmmmmm masakra :D Takie pyszności tutaj a my przysięgłyśmy sobie, że wśród tygodnia żadnych słodyczy! Czyli odpłacacie się xD
OdpowiedzUsuńSernika z sera koziego jeszcze nigdy nie jadłyśmy, musi być ciekawy w połączeniu z kokosem :)
Przepiękne! Dzieło sztuki :D
OdpowiedzUsuńObłędny sernik !
OdpowiedzUsuńWygląda wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuń