
Składniki na 1 porcję:
- 3 łyżeczki nasion chia (szałwii hiszpańskiej),
- 4 łyżki mleka sojowego,
- 1 łyżka dobrej jakości kakao,
- 1 łyżka syropu z agawy,
- 1 łyżka sera ricotta,
- pestki z 1/4 granatu,
- 1 garść orzeszków piniowych.
Przygotowanie:
2 z 3 łyżek nasion chia namoczyć w kilku łyżkach wody i pozostawić na parę godzin lub na całą noc. W dniu serwowania puddingu, dodać mleko, kakao i syrop z agawy i wymieszać. Dodać kolejną łyżkę chia i pozostawić na minimum 30 minut. W międzyczasie wyłuskać pestki granatu i odłożyć do podania. W momencie serwowania pudding posypać orzeszkami piniowymi, pestkami granatu i udekorować łyżką sera ricotta.
Wykonanie puddingu można też nieco uprościć, rozpuszczając nasiona chia od razu w mleku, wymieszanym z kakao. Pomijamy wtedy wodę i możemy ewentualnie zwiększyć ilość mleka, jeśli chcemy uzyskać nieco rzadszą konsystencję.
Po krótkim, ale niezwykle intensywnym pobycie z Madrycie i Lizbonie przyszedł czas na powrót do Krakowa. Przywiozłam ze sobą wiele pięknych wspomnień, przeżyć, pamiątkowych zdjęć i nieproszonego gościa, który przyjechał razem ze mną, mimo overbookingu i braku miejsca w walizce - problemy żołądkowe. Niestety, w trakcie urlopu zdarzały mi się chwile zapomnienia i odstępstwa od mojej codziennej diety, co od razu odbiło się na moim samopoczuciu. Jest w tym jednak jakaś perwersyjna radość - wiem przynajmniej, że to, co spożywamy, faktycznie ma wpływ nie tylko na nasze ciało od zewnątrz, ale także od wewnątrz oraz na nasze samopoczucie. Musiałam dać żołądkowi nieco odpocząć i po, bagatela, dwóch dniach wszystko wróciło do normy. Ze zdwojoną czujnością przygotowałam dzisiaj lekkie śniadanie, bogate w składniki, które miały mi pomóc powrócić do dobrej formy, odżywić i wzmocnić mój organizm.
Nasiona chia czyli podstawa mojego puddingu to roślina pochodzenia Amerykańskiego. Mówi się, że już Aztekowie znali i korzystali z jej magicznej mocy. Dzięki łyżeczce szałwii hiszpańskiej mogli maszerować dobę bez odpoczynku (i wyrywać bijące serca z żywego ludzkiego ciała). Tak czy inaczej, wierząc lub nie w Indiańskie legendy warto chia docenić. To przede wszystkim bogate źródło kwasów tłuszczowych Omega 3 i Omega 6, witamin i minerałów. Nasiona są także źródłem białka i błonnika. Nadaje się do przygotowywania wielu ciekawych potraw: puddingów, koktajli, ciast, naleśników, babeczek, jako chrupiąca posypka lub ekwiwalent jajka. Tak, chia to doskonały sposób na żelowanie potraw dla wszystkich, którzy nie mogą lub nie chcą spożywać jaj. W moim przypadku jest to o tyle istotne zastosowanie, że mogę przygotowywać ulubione potrawy mojej mamy, która poza nietolerancją na jaja ma silne uczulenie na siemię lniane (inny popularny zamiennik jajek) bez utraty walorów smakowych potrawy. Nie traci dzięki temu ani na smaku, ani na zdrowiu.
Nasiona chia bez problemu dostaniecie w sklepach internetowych, stacjonarnych ekologicznych, ze zdrową żywnością i coraz częściej - w dużych marketach.
Tymczasem, czas na szybki powrót do formy, bo moje wakacje jeszcze się nie skończyły. W piątek wybieram się na Kubę i tu - znowu - staję przed wyzwaniem. Jak się okazało w samolocie podczas dziesięciogodzinnego lotu nie serwują żadnego kateringu ani napojów. Co do tego pierwszego, to nawet lepiej, bo wiadomo, jaka jest jakość jedzenia serwowanego w liniach lotniczych ale za wodę też trzeba sobie zapłacić? Z tego, co mi wiadomo człowiek bez wody umiera, więc czarter PLL LOT naraża mnie na pośrednie zagrożenie zdrowia i życia?! (podobno ciężko się jest także doprosić o możliwość zakupu butelki wody). Dlatego właśnie jutro rozpoczynam moją akcję zdrowa podróż i zabieram się za przygotowywanie zbilansowanego prowiantu na czas drogi (która zajmie nam naturalnie znacznie dłużej niż sam lot netto). Nie wiem, czy będą modne papierowe opakowania i chusteczki z recyklingu, bo jak nie to przecież niezdrowo, a jak niezdrowo to niemodnie... Będą za to kanapki z ciemnego pieczywa, zdrowe batony, pożywne sałatki i orzechy. Wszystko, czego nasz organizm potrzebuje, żeby godnie przetrwać dobę czy nawet dwie bez konieczności kupowania wody w proszku, którą rozpuścimy... śliną.