wtorek, 7 kwietnia 2015

BEZGLUTENOWE PLACKI Z CUKINII Z ŁOSOSIEM WĘDZONYM

Placki z łososiem to świetny pomysł na lekki wiosenny obiad na świeżym powietrzu. Jeśli lubicie wszelkiej maści placuszki, to to danie z pewnością spełni Wasze oczekiwania, a kto wie - może wejdzie do Waszego repertuaru na stałe? Ja natomiast, publikuję przepis dla Kasi. Dotychczas zawsze robiłam placki "na oko", ale głos rozsądku z zewnątrz podpowiedział, że czas uporządkować go i spisać. Jest to nieco zmieniona wersja, bezglutenowa, ale równie pyszna. Smacznego!





Składniki na 10 placuszków:
  • 1 mała cukinia, 
  • 1 jajko wiejskie, 
  • 3/4 szklanki mąki ryżowej, 
  • 1/2 szklanki mąki owsianej, 
  • 3/4 szklanki mleka ryżowego, 
  • 4 łyżki startego sera długo dojrzewającego,
  • szczypta lubczyku suszonego, 
  • sól morska, 
  • tłuszcz kokosowy lub masło klarowane do smażenia.
do podania: wędzona polędwica z łososia, kwaśna śmietana, świeży koperek, cytryna, maślanka do picia

Przygotowanie:

Cukinię umyć i zetrzeć na tarce, na grubych oczkach. Wbić do miski jajko, dodać sól i lubczyk, wymieszać. Wlać mleko ryżowe i dodać starty ser. Na koniec przesiać obie mąki do miski i dokładnie wymieszać składniki. Placki smażyć na odrobinie tłuszczu, na patelni z nieprzywieralną powłoką, na złoty kolor. Podawać z łososiem i śmietaną. Do picia koniecznie maślanka! 
 

Placki przygotowałam po raz ostatni jakieś 2 tygodnie temu, tuż przed wyjazdem na Święta, ale nie miałam czasu się nimi podzielić na blogu. Dzisiaj, po 10 dniach wspaniałych i ekscytujących przeżyć, wróciłam. Jestem jeszcze nieco zmęczona podróżą, ale musiałam jak najszybciej zająć się tym "zalegającym" przepisem, bo po Semana Santa mam w głowie tysiące pomysłów na wypróbowanie wielu nowych, a czasem nienowych dań, podanych w nieoczywisty sposób.

Hiszpania, jak zawsze, powitała mnie słońcem i gorącem. Swoją pyszną kuchnią i hiszpańskim żywiołem. Miałam okazję poopychać się moimi ulubionymi daniami, ale też na spróbować czegoś nowego. Dość ciekawym przeżyciem i z pewnością smakiem, wartym zapamiętania była torrija - typowy deser z okresu Wielkiego Tygodnia. To po prostu chleb, namaczany w winie lub anyżu, maczany w jajku i smażony, podawany z cukrem, cynamonem i gęstym sosem miodowym, w którym najczęściej pływa. Kolejną ciekawą potrawą był espinacas con garbanzos czyli szpinak z ciecierzycą. Pyszny i kremowy, smakował absolutnie wszystkim, nawet tym, którzy regularnie unikają warzyw. Innymi flagowymi daniami, które można było spróbować był dorsz w typowym guiso, tortitas de camarones czy caracoles czyli po prostu ślimaki - tak, typowe danie kuchni Andaluzyjskiej.


Oczywiście święta w Sewilli to nie tylko jedzenie! To procesje, kwitnące drzewa pomarańczowe, upał i tłum ludzi na ulicach spieszących zawsze w tą samą stronę. I kadzidło, które bez przerwy czuć w całym starym centrum. Hiszpanie swój sposób celebracji świąt zawdzięczają z pewnością swojemu temperamentowi i klimatowi (który moim zdaniem leży u podstawy wielu różnic kulturowych między Polską a Hiszpanią). Katolicyzm nie jest u nich praktykowany i rozumiany tak, jak u nas. Dlaczego Hiszpanie mieliby chodzić do kościoła w Wielki Tydzień, skoro to kościół przyjdzie do nich - wyjdzie na ulice? Nie odbywają się msze, nabożeństwa. Maja miejsce za to wielogodzinne procesje, które podziwiają dziesiątki tysięcy Sewilczyków i turystów. Jeśli już wybierają się do kościoła, to po to, aby zobaczyć przepiękne, okrutnie ciężkie figury przedstawiające Jezusa i Maryję, które chętni noszą na swoich ramionach. Hiszpanie z pewnością nie praktykują wiary regularnie, ale za to przeżywają święta znacznie głębiej, niż Polacy. Muzyka, ruch, który towarzyszy majestatycznym procesjom często wzrusza do łez i skłania do przemyśleń. W procesjach nie idzie praktycznie nikt, poza nazarenos i penitentes, którzy pokutują, dziękują lub proszą o łaski. Często uczestniczą w nich bez butów lub zupełnie boso, idąc godzinami przez ulice miasta. Wreszcie długo za nimi wyłaniają się pasos i palios, przeplatane mini orkiestrami, zwanymi bandas, które dodają powagi, majestatu, ale także sterują tempem i sekwencją kroków niesionych figur. Cała esencja Wielkiego Tygodnia polega na zobaczeniu jak największej liczby procesji, a w szczególności właśnie tych figur. Tym żyją wszyscy mieszkańcy, całe miasto, a właściwie to cała prowincja.

Sewilczycy, jak szaleni, biegają od punktu do punktu, aby zobaczyć przechodzące procesje w najbardziej strategicznych punktach starego miasta i okolic. Drugą opcją jest wykupienie sobie krzesła, które przylega do tzw. carrera oficial czyli zbioru ulic, przez które przechodzą wszystkie procesje. Jedno krzesełko, bagatela, kosztuje nawet do 700 złotych, tak więc - jest co oglądać!


Planując spędzenie świąt w Sewilli warto pomyśleć o tym wcześniej i zarezerwować nocleg z odpowiednim wyprzedzeniem. Dobrze zakwaterować się w ścisłym centrum, bo na okres Wielkiego Tygodnia wjazdy i wyjazdy z i do starego miasta są bardzo utrudnione. Jeśli więc jesteście samochodem lepiej od razu zaparkować go w garażu hotelu i zostawić tam aż do wyjazdu. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko da się spokojnie obejść na nogach. Dla leniwych są jeszcze taxówki :) 

Koniecznie zaopatrzcie się w wygodne buty i przewiewne ubrania - o szóstej wieczorem stałam w 38 stopniowym upale w lnianym garniturze i trzysta razy roztopiłam się na miejscu, wsiąknęłam w chodnik i zmaterializowałam się z powrotem. Warto też zawsze mieć ze sobą butelkę wody i wachlarz, choć ten młodym dziewczynom ponoć nie przystoi.


Wracając jednak na chwilę do placków. Wypróbujcie także wersje z maślanką i/lub proszkiem do pieczenia. Będą one wtedy znacznie bardziej puszyste. Jeśli nie macie ochoty na wersję bezglutenową, wystarczy, że zamienicie mąkę na orkiszową czy pszenną pełnoziarnistą lub też nie. Możecie podawać je na ciepło i na zimno. Uważajcie jednak, aby placuszki nie zaabsorbowały zbyt dużej ilości tłuszczu. Najlepiej delikatnie osączyć je na ręczniku papierowym, aby ten wchłonął nadmiar masła czy oleju kokosowego.

Smacznego!


35 komentarzy:

  1. Placki pod każdą postacią uwielbiam ;-)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie opisalas jak wyglądają święta - szkoda że nie dodalas fotek z procesji, przy tej historii placki giną w tle, mimo że są glownym daniem :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, mam prawie tysiąc zdjęć, na wszystko przyjdzie czas, z przyjemnością się nimi podzielę :)

      Usuń
  3. Placki z cukinii znamy i lubimy, ja podaje z sosem czosnkowym:)
    Zazdroszczę pogody, u nas padał śnieg, brrrrr

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wrażeniem ! Takie pyszności i jakie wspaniałe, zachęcające zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zdecydowanie liczę na fotorelację!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pysznie skomponowane smaki w placuszkach! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super placuszki :-) ale jestem ciekawa tych zdjęć :-)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę wyjazdu i wrażeń.
    Placków zresztą też-bosko wyglądają ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pyszne placuszki, z dodatkiem łososia to prawdziwa uczta smaku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. placuszki idealne - uwielbiam takie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Placki z chęcią bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  12. moje marzenia o Semana Santa w Sewilli może również kiedyś się spełnia:)
    A placuszki z cukinii to jedne w moich ulubinych;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z takimi dodatkami jeszcze nie jadłam, ale ogólnie bardzo lubię placki z cukinią. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na południu Hiszpanii nie byłam, byłam w Barcelonie i mam wiele miłych wspomnień :) Placuszki bardzo apetyczne, na pewno wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Sama robię z mąką pszenną, ale zdarza mi się też karmić 'bezglutenowców', wówczas w ruch idzie mąka jaglana i skrobia ziemniaczana. U Ciebie ciekawi mnie lubczyk i dojrzały ser ( ja używam fety prawdziwej), a nade wszystko zachwycam się Twoimi fotkami :) Hasta la vista :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam placki z cukinii, często na lato goszczą u mnie na talerzu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. no robiłam prawie identyczne! są przepyszne :)

    OdpowiedzUsuń
  18. uwielbiam placuszki pod każdą postacią :) a cukinię uwielbiam w każdej postaci, zarówno na słodko jak i wytrawnie :) piękne zdjęcia :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurcze, tak czytam Twoją relację z hiszpańskiego Semana Santa i od razu mam w głowie moje piękne wspomnienia jak miałem okazję go spędzić w Walencji i Barcelonie 2 lata temu. Wprawdzie tam tak wspaniałych procesji jak w Sewilli nie było, ale pamiętam jak wielkie wrażenie to na mnie zrobiło. Do dzisiaj mam w głowie huk bębnów i przerażające postacie Nazarenos. O! I też się obżerałem wtedy torrijas de leche oraz espinacas con garbanzos. To były piękne czasy :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Takich nigdy nie jadłam, ale wyglądają smakowicie (zrezygnowałabym tylko z łososia :P) Moje ulubione placki z cukinii to takie z cynamonem i cukrem trzcinowym ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Takich nigdy nie jadłam, ale wyglądają smakowicie (zrezygnowałabym tylko z łososia :P) Moje ulubione placki z cukinii to takie z cynamonem i cukrem trzcinowym ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. ... w każdym razie zdjęcia są genialne! Tylko ten łosoś jakiś taki podejrzanie czerwony! Czy on nie był aby chemiczny?

    OdpowiedzUsuń
  23. Pomysł świetny! Placki muszą być pyszne. Uwielbiam takie obiady!

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo apetyczne placuszki! :) Co kraj, to obyczaj ... Ciekawe tradycje w Hiszpanii! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo lubimy placuszki z cukinii, tym bardziej, że na naszym ogrodzie jest ich mnóstwo :) Jak to my zawsze jemy je na słodko :P

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeszcze takich nie robiłam :) Przepis zapisuję i chętnie spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  27. W sezonie na cukinię, gdy miałam taką prosto z ogródka, bardzo często robiłam bardzo podobne placuszki na obiad. Są one po protu pyszne;)

    OdpowiedzUsuń