Zastanawialiście się kiedykolwiek nad Waszym ulubionym deserem? Ja, zapytana o to jakieś 5 lat temu, być może wskazałabym na świeże owoce, tort bananowy albo gofry z Nutellą. Nawet nie pomyślałabym o żadnych napojach, a już na pewno nie o kawie. Wydaje mi się, że miłość do niej przychodzi z rozwagą i dojrzałością. Kiedy mówimy, że są produkty, do których trzeba dorosnąć do zazwyczaj mamy na myśli brukselki i szpinak (no i oczywiście alkohol :), a jak jest z tą kawą? Czy ten boski napój zawsze smakuje tak samo?
Składniki na 6 małych filiżanek:
- 3 kopiaste łyżki zmielonej kawy (najlepiej z upraw ekologicznych),
- 2 laski cynamonu,
- 1 laska wanilii,
- 1/3 łyżeczki mielonego kardamonu,
- 1/3 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej,
- 1 łyżka goździków,
- 2 łyżki syropu daktylowego (lub więcej, jeśli lubicie słodką kawę),
- 3 szklanki wody
Przygotowanie:
Laskę wanilii przeciąć na pół i wyskrobać z niej nasiona. Umieścić wraz ze wszystkimi przyprawami w rondelku lub czajniczku, w którym będziemy przygotowywać napój. Dodać kawę, wodę i syrop daktylowy. Dokładnie wszystko wymieszać i szybko zagotować. Kiedy kawa zacznie wrzeć, zmniejszyć ogień, a napar pozostawić jeszcze na 8 - 10 minut. Po upłynięciu tego czasu, czajnik ściągnąć z ognia, a kawę przecedzić do czystego naczynia. Podawać ciepłą z odrobiną mleka.
Po raz pierwszy (i właściwie ostatni) próbowałam takiej kawy na wycieczce w Kenii. Pojechałam tam w wieku 14 z rodzicami. Już od pierwszych minut, kiedy fala gorącego powietrza uderzyła mnie na płycie lotniska pokochałam to miejsce. Był to też mój pierwszy kontakt na żywo z krajem rozwijającym się (trzeciego świata, jak ktoś woli). Mogłam zobaczyć, dotknąć i powąchać tego wszystkiego, co dotychczas oglądałam jedynie w książkach i telewizji. Z całą pewnością było to jedno z tych głębokich doświadczeń, które odcisnęły na mnie swoje piętno i w jakiś sposób ukształtowały wewnętrznie. Kenijska noc i podróż do hotelu nie szczędziły mi wrażeń. Kolorowo ubrani ludzie snuli się wolno po ulicach, gwar, tłok na promie i wszechobecny... zapach Afryki. I przede wszystkim bieda, która zdawała się tam dotyczyć wszystkich, ogarniać przekrojowo całe społeczeństwo i oblepiając je z niesamowitą dokładnością, ciągnęła je na dno.
Jednym ze sposobów na wsparcie kenijskiej ludności było oczywiście korzystanie z usług lokalnych biur podróży. Wybraliśmy się na kilka różnych wypraw, w tym na wyspę Wasini, o czym właśnie chciałam wspomnieć. Wycieczka obejmowała, nieco sztampowo, rejs statkiem, nurkowanie na środku oceanu oraz obiad i zwiedzanie ww. wyspy. Kiedy wysadzono nas z małych łódek kilkadziesiąt metrów od brzegu, już tylko chwila relaksującego spaceru oceanem dzieliła nas od tego raju na ziemi. Czekał tam na nas lunch w wybranej formie (my postawiliśmy na owoce morza) i niecodzienny deser. Podano kawę - i tak właśnie zaczęła się całą historia. Mocną i aromatyczną, która wręcz hipnotyzowała swoimi zapachami. W tamtym wypadku była ona przyprawiana świeżo startym imbirem i podana z tłustym mlekiem. Gwarantuję Wam, coś niesamowitego. Takie kawy pije się tylko raz w życiu. Mnie na szczęście, udało się napić jej jeszcze dzisiaj, po raz drugi. Postanowiłam jednak pójść w nieco innym kierunku i dodać do niej trochę więcej korzennych przypraw, rezygnując z dodatku rozgrzewającego imbiru.
Tak zaparzana kawa występuje w wielu kuchniach na całym świecie, ale jest pierwotnie kojarzona z wpływami arabskimi. Ci, przyrządzają ją z dużą dawką cukru (czasem nawet w proporcjach 1:1) i oczywiście bardzo mocną. Takie połączenie silnej, słodkiej kawy jest niesamowitym kopem energetycznym na dobrych kilka godzin. Zaręczam Was, że zachwyci Was zarówno w formie deseru, jak i porannej dawki kofeiny. Mnie oczarowała, mimo, że osobiście nigdy nie słodzę kawy i preferuję raczej te słabsze, niż przysłowiowe siekiery, choć wiadomo, na wszystko jest czas i miejsce.
Ostatecznie kawa wychodzi wspaniała. Poprzez dość długie jej gotowanie wszystkie przyprawy mają szansę uwolnić swój aromat, który głęboko wypełnia cały napój. Z podanej ilości kawy, wody i syropu daktylowego wychodzi idealnie. Słowo daję, nigdy dotąd nie piłam tak dobrze wyważonej kawy, jeśli chodzi o jej balans pomiędzy mocą, goryczką a nutą przypraw. Dużo robi także temperatura samego napoju. Nigdy nie pijam gorącej kawy, bo nie jestem w stanie w pełni docenić jej walorów smakowych. Pita na ciepło jest wspaniałym wywarem, pieszczącym nasze zmysły. Do tego dochodzi też dość sporna kwestia mleka. Kawosze dzielą się na tych, którzy piją kawę z mlekiem i mleko z kawą. Ja znajduję się mniej więcej po środku. Lubię od czasu do czasu napić się delikatnego latte, ale doceniam też moc silnego espresso. W przypadku tej kawy (i trzymania się składników podanych w przepisie!) proponuję jedynie dopełnić ją mlekiem lub pić bez dodatków.
Tak wspaniały napój najlepiej smakuje oczywiście w towarzystwie dobrej książki albo nóg wyłożonych na sofie. Ta kawa to królowa, która nie toleruje dzielenia uwagi między nią i kogokolwiek lub cokolwiek innego (co najwyżej może działać w godnym jej duecie, który nie przyćmi jej majestatu).
Po tych wszystkich zuchwałych słowach i reklamach nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was do wypróbowania tej kawy. Gdybyście mogli pobrać darmową próbkę do spróbowania, to podesłałabym Wam pdf'a z jej demo, ale, że taka technologia jest zarezerwowana dla XXII wieku, zapraszam Was do kuchni na filiżankę małego szatana.
Czuję wręcz niemalże aromat tego małego dobrodziejstwa. :-) Dla takiej miłośniczki kawy jak ja jest to napój idealny. :-) Jakie mleko z tych które wymieniłaś najbardziej lubisz? :-) Ja zazwyczaj stosuję sojowe, a ostatnio dla spróbowania próbowałam także migdałowe, coś wspaniałego. :-)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy do czego - do kawy najchętniej ryżowe albo owsiane. Do wypieków i naleśników preferuję kokosowe lub migdałowe, ze względu na ich niesamowity aromat. Sojowe - zależy które. Koniecznie bio, bo wiadomo jak to z soją jest. Generalnie lubię, ale ze wspaniałym azjatyckim nie ma co się nawet mierzyć!
UsuńJa stosuje mleko głównie do kawy. Nie próbowałam ani ryżowego ani owsianego ale planuję, któreś kupić przy kolejnych zakupach. :-) Też zaopatruję się wyłącznie w bio. Wierzę, że nie ma porównania z azjatyckim ale niestety muszę pić to co dostępne. :P
UsuńTak pięknie opisujesz walory tej kawy, że żal było by jej nie zrobić i nie poczuć aromatów tych wszystkich dodatków, żałuję tylko, że nie mam mleka migdałowego, było by idealne :-)
OdpowiedzUsuńzapachniało aż u mnie :D
OdpowiedzUsuńJa co prawda piję zwykłą kawę- czarną i słodką ale bardzo chętnie napiłabym się i Twojej kawki:)
pachnie mi ową kawą, chcę jej pożądam! ach !
OdpowiedzUsuńNie lubimy kawy ale uwielbiamy cynamon, dlatego poszłybyśmy na kompromis xD
OdpowiedzUsuńAle to musi mieć niesamowity i wyrazisty smak! Koniecznie będę musiała tego spróbować! Kocham kawę w każdej możliwej postaci :D!
OdpowiedzUsuńMimo że nie jestem kawoszem, takiej kawki bym wyprobowała:)
OdpowiedzUsuńKawa z magią ,pyszna.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej notki aż mi się zachciało kawy :P Na co dzień jej nie piję, bo po jednej filiżance mogę nie spać całą noc, więc zostawiam tą stymulację na potrzebę niespania :P A w Twojej widać ten pyszny kawowy aromat ;)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej notki aż mi się zachciało kawy :P Na co dzień jej nie piję, bo po jednej filiżance mogę nie spać całą noc, więc zostawiam tą stymulację na potrzebę niespania :P A w Twojej widać ten pyszny kawowy aromat ;)
OdpowiedzUsuńKawę rezerwuję jedynie na pokoncertowe poranki gdy ciało odmawia współpracy po słuchaniu muzyki, a dusza jeszcze unosi się pod sceną. Takiej kawy w taki poranek chętnie bym się napiła, może nawet dziś?
OdpowiedzUsuńZapach kawy, smak kawy. Wszystko bije od tego wpisu. Chętnie spróbuję takiej aromatycznej kawusi. Jednak najbardziej jestem ciekawa więcej Twoich wrażeń z tak wspaniałej wycieczki.
OdpowiedzUsuńMusi być mega aromatyczna! Muszę sobie taką zrobić!
OdpowiedzUsuńJestem kawoszką,dlatego propozycja super.
OdpowiedzUsuńmmm.... aż tutaj czuję jej aromat :) dla mnie koniecznie z mlekiem :)
OdpowiedzUsuńśliczny ten kubek na kawe , a co do samej kawy, to moge o niej czytać godzinami :) Uwielbiam słuchać jak ludzie opowiadają o kawie, o jej aromacie :))
OdpowiedzUsuńwww.mikrouszkodzenia.blogspot.com
czytam, patrzę na zdjęcia i czuję zapach tej kawy! To prawda, że do niektórych smaków trzeba dorosnąć:)
OdpowiedzUsuńMusi nieziemsko pachnieć i smakować :)
OdpowiedzUsuńKawa z taką ilością przypraw musi być aromatyczna! Nie wiem jednak, jak to z tą miłością do kawy jest - kiedyś piłam, przynajmniej po kubku, czasami dwóch, dziennie, a od jakiś 2 lat nie mogę się przemóc i nawet jak zaparzę sobie kawę, to nigdy jej nie wypiję. Może aromaty z Twojej propozycji jednak by tą niechęć złamały ;)?
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia, takie klimatyczne! Az mi się kawy zachciało, ale to byłaby dziś już 3 wiec się wstrzymam jednak :)
OdpowiedzUsuńDużo zachodu z tą kawą, ale napewno warto! Zdjęcia bardzo klimatyczne:) Zapraszam do wspólnej obserwacji, o ile spodoba Wam się u mnie:)
OdpowiedzUsuńNajlepszy opis kawy jaki czytałam...aż zrobiłam przerwę w pisaniu komentarza i poszłam zrobić sobie kawkę :) I jak zawsze zachwycam się zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńNie lubię mocnej kawy, ale tą opisałaś tak, że zrobiłabym wyjątek :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia...aż zapachniało kawą :)
OdpowiedzUsuńChyba sobie zaraz pójdę kawę zrobić :))
OdpowiedzUsuńtak, takiej kawnie mówie TAK:)
OdpowiedzUsuńczytasz mi w myślach bo mówię to samo!
UsuńPrzeczytałam, obejrzałam, no i teraz mam niewyobrażalną ochotę na kawę!
OdpowiedzUsuńach jak aromatycznie! piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie piłam takiej kawy, ale jestem oczarowana przepisem i zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńPrzefajne foty i ikeowa karafka się prezentuje super. Miło się czyta. No i sama kawa - marzenie :) Podobna mieszanka przypraw ale z dodatkiem czarnego pieprzu i anyżu gwiazdkowego to sławne 'chai latte' ze Starbucksa, mniaaam :)
OdpowiedzUsuńJa kawę uwielbiam i przygotowuje ją na kilka sposobów :-) piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńChętnie bym spróbowała, uwielbiam kawę ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi i wygląda smakowicie. Ja zwykle stawiam z rana na duży kawek mocnej kawy z mlekiem, sporadycznie jakieś cappucino/latte w kawiarni. :)
OdpowiedzUsuńZupełnie niezwykła kawa... już czytając poczułam jej aromat :)
OdpowiedzUsuńPiłam kiedyś podobną arabską kawę, co prawda nie wiem co w niej było, ale wiem, że była to najlepsza kawa jaką w życiu piłam. :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie piłam ale wygląda bardzo apetycznie :) Bardzo ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńKawy nie pijam, jak już to baaardzo rzadko ale Ty bys mnie na kawe skusiła, sliczne fotki
OdpowiedzUsuńKawa zdecydowanie dla mnie, już czuję ten aromat :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! Tą kawą aż zapachniało u mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam że nie piłam jeszcze takiej kawy. Zdjęcia są piekne :-)
OdpowiedzUsuńWypijam "oczami", ale bez mleka :)
OdpowiedzUsuńWypijam "oczami", ale bez mleka :)
OdpowiedzUsuńWypijam "oczami", ale bez mleka :)
OdpowiedzUsuńno to jest ze mną źle, bo kawy od dziecka nie pijam, ani w Afryce, ani w domu, jeszcze nie dojrzałam ;)
OdpowiedzUsuńa tak na serio...opisujesz to wszystko tak barwnie, że aż mi zachciało się posmakować tego, czego nie pijam :)
Szkoda, że nie lubię kawy bo brzmi pysznie :(
OdpowiedzUsuńRaz ją piłam :) i do teraz pamiętam ten boski smak!
OdpowiedzUsuń