Czy to możliwe, ze można jeść ciasto marchewkowe bez wyrzeczeń, bez wyrzutów sumienia, bez ograniczeń? Oczywiście, że tak - wystarczy sięgnąć po jego zdrowszą wersję, smoothie inspirowane popularnym deserem podbije serca wszystkich łakomczuchów, dbających o linię. Koniecznie do wypróbowania!
Składniki na 4 porcje:
- 1 szklanka tartej marchewki,
- 1 szklanka mleka migdałowego o smaku kokosowym,
- 1 dojrzały banan,
- 1/2 szklanki beztłuszczowego jogurtu naturalnego,
- 1 łyżeczka cynamonu,
- 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej,
- 2 łyżki syropu klonowego*,
- kilka kropel aromatu waniliowego.
do podania: tarta marchewka, jogurt naturalny, orzechy pecan, rodzynki, pestki dyni
* - można dosładzać lub nie. Wszystko zależy od słodyczy banana i ewentualnej goryczy marchewki. Jeśli decydujecie się na słodzenie użyjcie syropu klonowego lub miodu. Można też zastąpić je 3-4 dużymi daktylami.
Przygotowanie:
Wszystkie składniki umieścić w kielichu blendera i zmiksować na gładki koktajl na najwyższych obrotach. Przelać do szklaneczek. Każdy deser udekorować kleksem jogurtu, tartą marchewką, orzechami pecan, pestkami dyni i rodzynkami. Podawać od razu lub dodatkowo schłodzić przed podaniem.
Uwaga, koktajl jest naprawdę wspaniały. Będziecie zachwyceni, choć pewnie znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że smoothie nijak się ma do ciasta marchewkowego. No i ci, tzw. Oni, będą mieli rację. Ten deser to jedynie inspiracja smakami, a nie ich kopia zmiksowana i włożona do szklanki, żadna też surowa wersja carrot cake (no, w końcu od mąki i sody dostalibyśmy bólu brzucha) - nie. Jeśli spodziewacie się dokładnie tego samego smaku, możecie być rozczarowani. Smakuje po prostu inaczej. Koktajl ma bardzo intensywny aromat, jest słodki i ma kremową konsystencję (o ile dobrze go zblendujecie!). Wspaniale smakuje w temperaturze pokojowej, jak i schłodzony. Najlepiej obniżać jego temperaturę poprzez trzymanie w lodówce, a nie dodawanie lodu, bo smak smoothie znacznie się "rozrzedzi" i może stać się mniej intensywny. Kruszony lód lepiej zostawić sobie na inne okazje.
Zresztą... sam smak to nie wszystko. Liczy się też sposób podania i konsumowania. Najlepiej koktajl jeść łyżeczką, a nie pić przez słomkę, chrupiąc orzeszki osobno... W ogóle, najwspanialej byłoby usiąść z ukochaną osobą w wygodnym fotelu na tarasie i zapodać sobie cichy, zmysłowy jazz, grany - oczywiście - ze znakomitej jakości kolumn. Wtedy można się tym deserem tak naprawdę delektować. Odnaleźć w każdej łyżeczce wszystkie jego nuty smakowe, napawać się delikatnym aromatem marchewki, poczuć lekkie pieczenie cynamonu i docenić chrupkość orzechów...
Tak, moi kochani, takie detale robią różnice.
Upał, jak mówię, definiuje życie Amerykanów z południa. Słońce i temperatura determinują ich życie w wielu aspektach. Właściwie to poza sezonem (czyli w lecie) Floryda jest pusta. Nikt nie przyjeżdża tu na wakacje, nie zagląda się do wakacyjnych domków i rezydencji, nikt nie wpada w odwiedziny do cioci, wnuki nie jadą do dziadków. Jest za gorąco! Biznesy upadają, czekając tęsknie do października. Nawet niektóre restauracje (te znane także) zamykają się "po sezonie" i czekają do przyszłego roku. Wiem co mówię i co więcej - doświadczyłam tego na własnej skórze. Chcąc dostać się autobusem w niedziele kilka przecznic od głównej drogi postanowiłam pomaszerować na piechotę, zamiast czekać w poczuciu beznadziejności, aż autobus przyjedzie spóźniony lub wcale nie (rozkładu oczywiście nie ma). Szłam może ze dwadzieścia minut w słońcu i dotarłszy do celu czułam się jak po galerach, jak po przypiekaniu żywcem na ognisku, jak duszona w gęstym sosie, posypana pieprzem cayenne i podpalona. Tak albo jeszcze gorzej.
To zrozumiałe, że kiedy temperatury przekraczają 30 stopni, a wilgoć wiele, zbyt wiele procent, to dane miejsce przestaje być atrakcyjne, a życie codzienne w nim, lekko mówiąc, uciążliwe.
Już trochę zaprawiona w bojach, nauczona świeżo zebranym doświadczeniem dowiedziałam się, jak sobie radzić i żyć w klimacie tropikalnym. Moje pierwsze doświadczenia zdobywałam przebywając dłuższy czas na Costa del Sol, gdzie owszem klimat jest tropikalny, ale wilgoć jakby mniejsza, a upał też inny, mniej dotkliwy. Może i intensywniejszy, bo słońce cieszy turystów z bezchmurnego nieba, ale powiedzmy sobie znośny - nawet w wakacje, nasze lato, kiedy tam właśnie panuje sezon.
Tutaj jest inaczej. Zawsze muszę dbać o zapas schłodzonej wody butelkowanej, zrobiony lód w zamrażarce, szczelnie zamknięte okna i drzwi i przede wszystkim o klimatyzację, które zamienia mieszkanie w lodówkę. W Polsce z pewnością przebywanie w tak niskiej temperaturze wewnątrz sprawiałoby mi kłopot, tutaj natomiast jest to po prostu naturalne. Nie wiem czy to ze strachu, czy z prewencji, czy po prostu, żeby odpowiednio się wyziębić przed wyjściem, ale znajdowanie się i mieszkanie w chłodziarni wydaje mi się po prostu niezbędne. Co więcej, chłód jest tu oznaką luksusu. To właśnie z najekskluzywniejszych butików i najdroższych sklepów spożywczych zalotnie uchodzi przyjemny chłodek, apetycznie zapraszając klientów do środka. O tak, pamiętajcie, jeśli wybieracie się na zakupy w Stanach sweter jest niezbędny, nawet przy milionie stopni na zewnątrz. Ja bezwzględnie zawsze biorę ze sobą coś do narzucenia, przynajmniej szal, w przeciwnym razie przeziębienie jest gwarantowane.
Podczas mojego pierwszego pobytu w USA (akurat na północy, ale pogoda była identyczna jak teraz tutaj) zabawiłam się zapalenia gardła jeszcze w pierwszą noc. Wystarczyło mi jedynie wejść do klimatyzowanej restauracji na obiad, usiąść pod wiatrakiem i zamówić ice tea (którą dolewano mi systematycznie, jak moja szklaneczka tylko trochę się opróżniała). Niestety moi państwo, nawet w Stanach trzeba myśleć do przodu.
Oczywiście są także dobre strony tropikalnego klimatu - spójrzcie tylko na te palmy i piękną, a la postkolonialną zabudowę. Kolorowe domki, shuttersy i taka wszechobecna lekka ruina po prostu wspaniale tu pasują. Zaraz pewnie pomyślicie sobie, że południe Florydy to jakiś trzeci świat, tak to opisuję. Nie, tak nie jest. Nie da się tego porównać z Kubą, która leży słynne "4 minuty samolotem" od USA, która jest po prostu... zapadła, a tynki odchodzą od ścian, jak skóra po opalaniu. Mimo to, jest inaczej, niż w innych miejscach, wiem, że już o tym pisałam, ale wciąż jestem pod wrażeniem tej namiastki tropiku i co więcej - kupuję ją, z całym bogactwem inwentarza!
Tak więc, zapraszam Was na chwilę odpoczynku w cieniu palmy albo jakiegoś innego bardziej typowego dla klimatu umiarkowanego drzewa i schłodzenie się carrot cake smoothie. Po takim deserze świat od razu wydaje się piękniejszy, a my mamy więcej siły do dalszego działania!
pyszne i jakie kremowe!
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda, a wiem że marchewka świetnie się sprawdza, a więc na pewno jest pyszny :)
OdpowiedzUsuńJuż zapisuję do wypróbowania! Musi być niesamowicie pyszne, a Tobie ogromnie zazdroszczę Florydy.. :(
OdpowiedzUsuńWygląda super smacznie, warto wypróbować....pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńnie lubie marchewki ale wyglada pysznie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam <33
Marchewkę łączę zawsze tylko z jabłkiem. Nie mogę się jakoś przekonać do innych połączeń, choć powiem szczerze, że to Twoje smoothie mnie zaciekawiło. Może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńOd nadmiaru marchewki robię się pomarańczowa, ale takie cudo zjem zawsze :D
OdpowiedzUsuńCiasto w płynie ,już wciągam !.
OdpowiedzUsuńMmmniami jakie pyszności :)
OdpowiedzUsuńKlikniesz w kliki w nowym poście będę wdzięczna ;*
Bardzo ciekawa kompozycja smakowa
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa kompozycja smakowa
OdpowiedzUsuńSuper pomysł i oprócz syropu mam wszystkie składniki to muszę wypróbować! :-)
OdpowiedzUsuńO łał na początku myślałam ,że to jest kawka :) a tutaj takie ciekawe i witaminowe połączenie :) Super !
OdpowiedzUsuńPołączenie marchewki z bananem musiało być cudowne, a z tymi wszystkimi dodatkami to już w ogóle magia :)
OdpowiedzUsuńTakim smoothie można się chłodzić :) Temperatur nie zazdroszczę, lubię upał jednak chyba po kilku dniach byłby już dla mnie uciążliwy. Nawet na spacer nie można wyjść, bo padłabym chyba po kilku metrach :)
OdpowiedzUsuńPrzepadamy za ciachem marchewkowym oraz za budyniem z tym warzywem/owocem :P Taki koktajl na pewno przypadnie nam do gustu :D
OdpowiedzUsuńdla mnie super, świetny pomysł. i jak apetycznie wygląda : )
OdpowiedzUsuńTaaakie,, ciacho,, to można zajadać bez ograniczeń :) pysznie wygląda!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny przepis, wygląda świetnie i pewnie tez tak smakuje :)
OdpowiedzUsuńAle interesujący przepis! Jestem bardzo ciekawa jak to smakuje!: )
OdpowiedzUsuńSuper! :) Marchewka świetnie się komponuje z korzennymi smakami. ;)
OdpowiedzUsuńInspirujący blog ! Warto regularnie zaglądać. Pozdrawiam Serdecznie, Oliwia Mrozowicz.
OdpowiedzUsuńhttp://oliwia-mrozowicz.blogspot.com/
Ale pyszny pomysł! Jestem zachwycony i zrobię jeszcze dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńO jejku, dla mnie - marchewkożercy - idealnie! Na pewno wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń+świetne zdjęcia!
al pyszności, świetny pomysł, wart wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńpołączenie mleka, banana i marchewki plus innych brzmi dość zaskakująco...zdjęcia jednak pokazują, że to może być smaczne ;) kurcze nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić smaku
OdpowiedzUsuńŚwietny napój
OdpowiedzUsuńtaka pyszność bez wyrzutów sumienia!? Naprawdę ten koktajl jest wspaniały! A te klimaty, palmy... mieszkanko... cudowne <3
OdpowiedzUsuńRewelacyjny napój :))
OdpowiedzUsuńFajny koktajl :)
OdpowiedzUsuńCóż za boski napój :)
OdpowiedzUsuńA jakie widoki, pozazdrościć i upałów też:)
ciekawa relacja z Florydy, która (kto wiek, kiedy) może się okazać przydatna:)
OdpowiedzUsuńa carrot smoothie rozkoszne, wypiłabym!
Uwielbiam ciasto marchewkowe, więc koktajl z chęcią bym porwała ♥
OdpowiedzUsuńhttp://poranny-talerz.blogspot.com/
Wygląda super :)
OdpowiedzUsuńŁomatulu... ale pyszota, chlapnęłabym!
OdpowiedzUsuńWspaniały ten koktajl i piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńWspaniały ten koktajl i piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńWspaniały ten koktajl i piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńTo musi być wspaniałe!!
OdpowiedzUsuńJesteś w pięknym miejscu:)
Idealna propozycja na tę hiszpańską gorączkę, wypróbuję na pewno :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNiezwykły koktajl, z chęcią bym spróbowała, a wyprawy do USA zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńO mniam :) Aż mi się zamarzył:)
OdpowiedzUsuńAle wspaniale <3!
OdpowiedzUsuńMnie również upały zwalają z nóg, koktajl wyborowy i pięknie podany :)
OdpowiedzUsuńMój organizm ciężko znosi tropikalny upał. Miłego pobytu, baw się dobrze :D A marchewkowe smoothie koniecznie do wypróbowania :D
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńhttp://izabielaa.blogspot.com
Brzmi wybornie! :)
OdpowiedzUsuńTakiego jeszcze nie piłam, chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńJeju..zdjęcia genialne... ja chcę tam być..buuu :( czemu ja tam nie mieszkam :(
OdpowiedzUsuńWspaniała sceneria i wspaniały koktajl! Czego chcieć więcej? Może tego, żeby znaleźć się tam choćby na chwilę?
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcia! I jaka zdrowa przekąska :-)
OdpowiedzUsuńmniam! to musi być PYSZNE!
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie chcę na wakacje bardzo, bardzo!;)
OdpowiedzUsuńto zdecydowanie smoothie dla nas, bo uwielbiamy ciasto marchewkowe :) boskie
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Florydy, oj zazdroszczę ;-) przepisem także mnie kupiłaś - na pewno wypróbuję ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ciasto marchewkowe, więc na pewno wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńpychotka i mniam!
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie, o takim zastosowaniu marchewki nie pomyślałam :)
OdpowiedzUsuńWow świetny pomysł na smoothie!
OdpowiedzUsuńJako fanka ciasta na smoothie na pewno bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńDetale czasem potrafią zmienić rzecz, jedzenie, sytuacje :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com
nie wpadłabym na smoothie z marchewką :) jestem ciekawa smaku :)
OdpowiedzUsuńŚwietny koktajl jak dla mnie bomba i dot tego zdrowy, piękne foty
OdpowiedzUsuńALe pychota!! mam wielką ochotę;))
OdpowiedzUsuń