
Składniki na 3 porcje:
Kurczak:
- 30 dag piersi z kurczaka,
- 1 łyżka słodkiego sosu chilli, ekologicznego,
- 1 łyżka sosu z mango, ekologicznego,
- 1/2 łyżeczki słodkiej papryczki,
- szczypta mielonego imbiru,
- szczypta mielonej ostrej papryczki chilli,
- szczypta soli morskiej,
- odrobina mąki ryżowej do obtoczenia kurczaka,
- 2 łyżeczki tłuszczu kokosowego nierafinowanego.
Sałatka:
- 3 duże garści rukoli,
- 2 średnie marchewki,
- 6 łyżek mieszanki kiełków na patelnię,*
- 1 pęczek szczypioru,
- 6 łyżek sezamu,
- 1 łyżeczka oliwy z oliwek,
- 3 łyżki oleju sezamowego,
- 3 łyżki octu ryżowego,
- szczypta mielonego imbiru.
* - ja użyłam kiełków soczewicy, ciecierzycy i fasoli mung
Przygotowanie:
Kurczaka umyć, osuszyć i dokładnie oczyścić. Pokroić na 3 małe filety i bardzo delikatnie rozbić. W dużej misce wymieszać sos chilli, sos mango, przyprawy i sól i obtoczyć w nich kurczaka, odstawić na 20 minut do "przegryzienia" się składników. Na dużej patelni z nieprzywieralną powłoką rozgrzać tłuszcz kokosowy. Filety delikatnie obtoczyć w mące ryżowej i smażyć kilka minut na stronę, na złoty kolor (z zewnątrz powinny być chrupiące, a w środku delikatne).
Rukolę umyć, odwirować i rozłożyć pomiędzy 3 talerze. Marchewki obrać i zetrzeć na grubych oczkach. Szczypior grubo posiekać, najlepiej pod kątem. Dodać do rukoli. Kiełki podprażyć na łyżeczce oliwy ok. 4 minuty, mieszając co jakiś czas. Usmażonego kurczaka pokroić w pasy i ułożyć na sałatce razem z kiełkami. Posypać uprażonym sezamem. Olej sezamowy, ocet ryżowy i imbir wymieszać, polewać dressingiem tuż przed podaniem.
Sałatka, daję słowo, była przepyszna. Wspaniale sugerowała azjatyckie smaki, niczego na siłę nie narzucając. Zjedliśmy ją pałeczkami (całą), co nie okazało się jakimś szczególnym wyzwaniem. Zupełnie inaczej jak w przypadku ryżu, którego nigdy nie jestem w stanie skutecznie zjeść bez europejskich sztućców. Co ciekawe, wielu Azjatów w ogóle nie używa niczego. Świetnie radzą sobie jedząc palcami, pomagając sobie kawałkiem pieczywa lub liściem. Tak, tak, dobrze przeczytaliście. Kiedyś podczas pobytu na Sri Lance zabrali nas na popisowy pokaz gotowania ich typowego dania, oczywiście curry. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy nałożyli je nam na kawałek mokrego liścia i pożyczyli smacznego. Każdy zaczął się nieśmiało oglądać na sąsiadów, po czym posłusznie włożył do buzi kawałek rośliny i zaczął z niej wyjadać swoją porcję. Dało się? Pewnie i to jeszcze jak smakowało!
Zostawiam Was dzisiaj bez słowa na niedzielę (czy też czwartek, kto tam liczy) i udaję się świętować. Dzisiaj jest mój wyjątkowy dzień, urodziny! :)
Adios,
Dorota